Ostatni list ks. Jana Machy do rodziców, 2 grudnia 1942 roku

Kochani Rodzice! Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

To jest mój ostatni list. Za 4 godziny wyrok będzie wykonany. Kiedy więc ten list będziecie czytać, mnie nie będzie już między żyjącymi! Zostańcie z Bogiem! Przebaczcie mi wszystko! Idę przed Wszechmogącego Sędziego, który mnie teraz osądzi. Mam nadzieję, że mnie przyjmie. Moim życzeniem było pracować dla Niego, ale nie było mi to dane. Dziękuję za wszystko! Do widzenia tam w górze u Wszechmogącego.

Mam parę życzeń, a mianowicie: kielich mój proszę podarować ode mnie ks. Gaszowi. Niech ten kielich czesto przypomina mu przyjaciela. Mój stary brewiarz, który mam tu w więzieniu, dajcie mu także. Z drugim brewiarzem czyńcie według Waszego uznania.

Pozdrówcie wszystkich moich kolegów i znajomych. Niechaj w modlitwach swoich pamiętają o mnie. Dziękuję za dotychczasowe modlitwy i proszę też nie zapominać o mnie w przyszłości. Pogrzebu mieć nie mogę, ale urządźcie mi na cmentarzu cichy zakątek, żeby od czasu do czasu ktoś o mnie wspomniał i zmówił za mnie "Ojcze nasz". Umieram z czystym sumieniem. Żyłem krótko, lecz uważam, że cel swój osiągnąłem. Nie rozpaczajcie! Wszystko będzie dobrze. Bez jednego drzewa las lasem zostanie. Bez jednej jaskółki wiosna też zawita, a bez jednego człowieka świat się nie zawali.

Odbierzcie stąd moje rzeczy. Tutaj jest także mój brewiarz i różaniec oraz 98 RM. Zabierzcie to wszystko.

Pozdrówcie ode mnie ks. proboszcza i wszystkich w Rudzie.

Pozostało mi bardzo mało czasu. Może jeszcze jakie trzy godziny, a więc do widzenia!

Pozostańcie z Bogiem.

Módlcie się za Waszego Hanika.

Źródło: Ostatni list ks. Jana Machy, do rodziców, 2 grudnia 1942 r., w: Nasz Dziennik nr 269/20-21.11.2021 r., s. M3.

Komentarze