Dotykał tego, co najważniejsze

O świętości ks. Jana Machy opowiada o. prof. Zdzisław J. Kijas, relator w jego procesie beatyfikacyjnym.

Andrzej Grajewski: Jaka jest rola relatora w procesie beatyfikacyjnym?

O. prof. Zdzisław J. Kijas OFM Conv: Można porównać ją do roli promotora rozprawy naukowej. W tej przenośni postulator miałby rolę doktoranta, a relator pełniłby funkcję promotora przewodu doktorskiego. Postulator zwraca się do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych o rozpoczęcie prac nad przygotowaniem materiałów dotyczących sługi Bożego. Kongregacja wyznacza mu pracownika, który ma dalej wszystkim kierować. Ocenić zgromadzony materiał i zdecydować, czy sprawę można przyjąć, czy ją odrzucić lub zażądać nowych dokumentów i świadectw. Z materiałów spływająych z diecezji ma wybrać te, któe są wiarygodne i dowodzą męczeństwa bądź heroiczności cnót kandydata na ołtarze.

- W przypadku ks. Jana Machy chodziło o udowodnienie męczeństwa?

W tym postąpowaniu należało udowodnić trzy elementy - potwierdzić fakt męczeństwa; odpowiedzieć na pytanie, czy kapłan był na męczeństwo przygotowany i oddawał życie za ideały ewangeliczne; wyjaśnić, czy prześladowcy ks. Machy dzialali z pobudek religijnych.

- Jaki materiał posłużył do odpowiedzi na te pytania?

Przede wszystkim oryginale dokumenty przygotowane przez archidiecezję katowicką dotyczące osoby ks. Machy, a także świadectwa o nim i pochodzące z kwerend w różnych archiwach. Ten materiał służył do przygotowania ostatecznego dokumentu, który nazywa się positio. To dokument zbierający dowody świadczące o męczeństwie sługi Bożego. Pod moim kierunkiem positio prrzygotował ks. dr hab. Damian Bednarski. Relator jednak także nie działa sam. Jeśli zauważy, że są jakieś braki czy wątpliwości, zgłasza to na forum Kongregacji w celu omówienia. Kiedy relator uzna, że positio jest kompletne i zawiera wszystko, co jest konieczne, redaguje do niego wstęp i podpisuje się pod nim. Podpis relatora jest dla Kongregacji gwarantem jakości i wiarygodności wszystkich przedstawionych w positio materiałów.

- Czy to prefekt Kongregacji wyznaczył Ojca do tej sprawy?

Nie zrobił tego osobiście, bo wyznaczył mnie kongres Kongregacji, który tworzą pracownicy Kongregacji spotykający się na wspólnej naradzie. Oczywiście relator może nie przyjąć danej sprawy, np. gdy nie czuje się kompetentny w tej dziedzinie bądź nie zna języka dokumentów jej dotyczących.

- Jakie polskie sprawy Ojciec dotąd prowadził?

Było ich wiele. Ostatnio prowadziłem sprawę bł. Prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego.

- Przypadek ks. Jana Machy z punktu widzenia procesu beatyfikacyjnego wydaje się skomplikowany. formalnie stracono go nie za działalność duszpasterską, ale jako członka polskiego konspiracji niepodległościowej. Czy tego rodzaju wątpliwości pojawiły się podczas rozpatrywania te sprawy w Kongregacji?

Okoliczności, o których Pan mówi, były podnoszone. Jednak tempistyka, czyli chronologia działań sługi Bożego ks. Machy pokazuje, że działalność charytatywną na wielką skalę zaczał, zanim został członkiem konspiracji. To oznacza, że podjął ją z pobydek moralnych, nie politycznych. Było to bardzo ważne, aby dowieść, że rozpoczął pracę na rzecz potrzebujących, zanim powstały jakiekolwiek polskie organizacje polityczne na Śląsku.

- Wszystkie znane mi świadectwa mówią o tym, że ks. Macha najpierw zaczał pomagać potrzebującym, a dopiero później jego aktywność stała się częścią polskiego ruchu oporu przeciwko niemieckiej okupacji.

Ks. Macha od początku swej formacji kapłańskiej miał nastawienie samarytańsko-charytatywne. Od młodzieńczych lat, przez studia i posługę w diecezji, w jego biografii przewija się motyw pracy na rzecz ubogich. Nie ma on żadnych konotacji politycznych, wyłącznie ewangeliczne. W czasie wojny organizowana przez ks. Machę pomoc dla potrzebujących zwróciła uwagę ludzi z konspiracji. Prawdopodobnie skala potrzeb była wówczas tak wielka, że on sam nie był w stanie im podołać. Ale nigdy notywy polityczne nie imspirowały jego działalności, lecz odwrotnie. Przez tę aktywność trafił do podziemia. Dlatego należało akcentować, że to, co robił, rodziło się z potrzeby serca i duszy, a nie z impulsóww politycznych. Istotny jest także oprawca ks. machy, a więc reżim nazistowski, reprezentowany przez instytucje i aparat przemocy III Rzeszy. Ideologia nazistowska podważała istnienie jakiegokolwiek Boga i to, że w imię boga można czynić cokolwiek dobrego, a także prześladowała wszystkich chrześcijan, którzy nie podporządkowali się państwu. W III Rzeszy co nie było reżimowe, było polityczne. Także działalność charytatywna obejmująca tych, którzy w tamtych warunkach nie mogli spodziewać się pomocy ze strony oficjalnych struktur, oceniana była jako działalność polityczna. Uderzenie w Boga może mieć miejsce również wtedy, gdy represje dotykają osoby działające z pobudek religijnych. Tak właśnie było w przypadku ks. Machy.

- Czy ważnym argumentem na rzecz świętości ks. Jana były jego listy pisane z więzienia w Mysłowicach i Katowicach?

Są ważnym, ale zarazem trudnym materiałem dowodowym. Zakłada się, że w tamtych okolicznośćiach nie mogły być całkowicie autentyczne. Podlegały przecież cenzurze więziennej. Ksiądz musiał uważać na każde słowo. Nie wiemy, co mógłby napisać, gdyby nie te ograniczenia.

- Jest w tych listach ogromne zaufanie do Pana Boga, wiara, że wszystko, co robił, miało sens.

To oczywiście jest prawda i ma znaczenie. Chciałem tylko zaznaczyć, że w listach pisanych z więzienia do rodziny nie przedstawia się on nam cały. W pełni poznajmey go, czytając jego kazania, które są nie mniej ważne. Z pewnością był dobrym kaznodzieją, umiejącym swe wewnętrzne przeżycia ubrać w odpowiednie słowa.

- Jakie znaczenie miał wyrok niemieckiego osądu? Opisując działalność ks. Machy, w zasadzie potwierdza, że główną formą jego aktywności była działalność charytatywna.

Ten dokument jest bardzo ważny i był szczegółowo analizowany. Istotne były także zabiegi podejmowane przez różne struktury kościelne, zarówno na szczeblu diecezji katowickiej, jak i nuncjusza apostolskiego w Berlinie, aby ks. Machę uratować. To pokazuje, że motywy działania tego kapłana były czysto charytatywne, wynikające z jego powołania. Nie budziło to żadnych wątpliwości u osób interweniujących w jego sprawie. Natomiast proce ks. Machy był bez wątpienia prowadzony pod założoną tezę, aby na końcu mógł zapaść wyrok śmierci.

- Czy brak ciała, które zostło spalone, był jakąś przeszkodą?

Nie, to nie jest przeszkoda. Przeszkoda byłaby, gdyby po egzekucji ciało zostało pochowane, ale o nim później zapomniano. To by oznaczało brak jakiejkowiek atancji dla ciała męczennika.

- W przypadku ks. Jana było odwrotnie. W 1951 r. koledzy rocznikowi ufundowali z własnych środków jego symboliczny grób na cmentarzu w Chorzowie.

Dlatego w tym przypadku brak ciała nie był żadnym problemem.

- Napisał Ojciec książkę o ks. Janie Masze. To dowodzi, że praca przy jego procesie beatyfikacyjnym była inspirująca i poruszająca.

Sługa Boży, a wkrótce już beatyfikowany ks. Jan Franciszek Macha jest postacią wyjątkową. Także w kontekście innych polskich duchownych, którzy zginęli podczas II wojny światowej, o których wiemy niewiele. Nie tylko jeśli chodzi o elementy ich biografii, ale także o wewnętrzną dynamikę ich życia duchowego. W przypadku ks. Machy zachowało się wiele świadectw umożliwiających odtworzenie i pokazanie jego rozwoju duchowego. W swej książce nie skupiam się na męczeństwie, które jest efektem jego głębokiego zaangażowania na rzecz ludzi będących w potrzebie, ale na jego rozwoju duchowym. Swoim kapłaństwem ks. Jan cieszy się bardzo krótko. Od święceń w czerwcu 1939 r. do aresztowania we wrześniu 1941 upłynęły nieco ponad dwa lata. Na dodatek przezywał swoje kapłaństwo w czasie wojny. W tym trudnym okresie potrafił, i jako osoba, i jako kapłan, dotykać tego, co najważniejsze. Był niezwykle dojrzały w momencie, w którym spotkała go śmierć.

- Można się tą postacią zafascynować?

Nie tylko można, ale trzeba.

Źródło: Andrzej Gajewski, Dotykał tego, co najważniejsze, w: dodatek do "Gościa Niedzielnego" z dnia 14.11.2021 r. s. 7-7.

Komentarze